czwartek, 13 czerwca 2013

Kontekst teoretyczny


W polu zainteresowania naszego projektu badawczego usytuowaliśmy Babiląd i No Women No Art, a także związane z nimi problemy partycypacji w kulturze i festiwalizacji kultury. Podjęty przez nas przedmiot badań wymaga osadzenia w kontekście teoretycznym. W obrębie przyjętego przez nas ujęcia teoretycznego mieści się koncepcja kreatywności Richarda Floridy oraz ukazująca jej negatywne strony kategoria prekariatu analizowana przez Guya Standinga, a także, w ramach uzupełnienia, rozważania Michela de Certeau dotyczące taktyk i strategii. 

„Stworzyliśmy systemy społeczno-ekonomiczne, które wykorzystują ludzką kreatywność w stopniu dotąd niespotykanym” [1] – tym stwierdzeniem Richard Florida otwiera konceptualizację swojej teorii dotyczącej narodzin klasy kreatywnej. Kreatywność postrzega on jako umiejętność znajdowania nowych pomysłów i lepszych rozwiązań, która jest właściwa każdemu człowiekowi. Jego zdaniem każdy nosi w sobie „potencjał kreatywności”, dlatego też zadaniem naszych czasów jest stworzenie społeczeństwa, które będzie potrafiło w pełni te pokłady ludzkiej kreatywności wykorzystać. Dzięki temu, że jest to dobro tak powszechne, a ponadto niewyczerpalne, stanowi podstawowy kapitał ekonomiczny [2].  

Klasę kreatywną Florida postrzega jako klasę ekonomiczną, bowiem należą do niej ludzie, którzy do zwiększenia wartości ekonomicznej wykorzystują swoje twórcze umiejętności.  Jako jej wyróżnik wskazuje to, że ich praca polega na „tworzeniu nowych, znaczących form” [3]. W obrębie tej klasy rozróżnia dwie grupy: superkreatywną i twórczych profesjonalistów [4]. Osoby związane z Babilądem i No Women No Art, zarówno założycielki, jak i działacze, a także artyści, przynależą do pierwszej z nich. Są postaciami świata kultury i działalność kulturalna jest ich stałym zajęciem. Richard Florida zwraca uwagę na to, że przedstawiciele klasy kreatywnej nie tylko rozwiązują problemy, ale także, a może przede wszystkim, potrafią je dostrzec. Działania Babilądu i No Women No Art stanowią odpowiedź na potrzebę stworzenia nowej przestrzeni spotkań w Poznaniu, a także dyskursu poruszającego kwestie ważne, często trudne i marginalizowane, takie jak: prawa człowieka (przede wszystkim kobiet) czy równość płci. 

Szczególnie interesujące w koncepcji Floridy jest to, że nie postrzega on kreatywności w sposób jaki zwykło się to robić, czyli w kategoriach indywidualizmu. Dla tego badacza ma ona charakter społeczny, wspólnotowy. Do rozwoju kreatywności nie wystarczy bowiem jednostka, która taką umiejętność posiada. Niezbędne jest właściwe otoczenie społeczno- kulturalne. Florida wskazuje na to, że kreatywnych ludzi przyciągają te miejsca, które mają, jak sam to nazywa, „niskie bariery wejścia” [5]. Oznacza to, że wyróżniają się otwartością i tolerancyjnością. Florida powołuje się na Simontona, który wśród czterech cech wyróżniających miejsca i czasy, w których dokonuje się rozkwit kreatywności wymienia: aktywność w danej dziedzinie, otwartość intelektualną, zróżnicowanie etniczne i otwartość polityczną [6]. Potencjał kreatywny, aby mógł być w pełni wykorzystany potrzebuje wsparcia z zewnątrz, bodźców społecznych, kulturalnych i ekonomicznych. Otoczenie musi doceniać jego rolę, stawiać wyzwania, mobilizować, a także przychylnie odnosić się do pomysłów i ulepszeń [7]. W kontekście naszego projektu badawczego, podawane przez Floridę postulaty wobec środowiska społeczno-kulturalnego, rodzą pytania dotyczące Poznania. Czy jest to miasto, które spełnia te warunki? Czy założycielki Babilądu wybrały Poznań jako główną przestrzeń swojej działalności ze względu na możliwości jakie stwarza, czy też była to decyzja heroiczna, na przekór trudnościom? Co do kwestii finansowych, to festiwal No Women No Art ubiega się o granty z Urzędu Miasta i Urzędu Marszałkowskiego. Ocena społeczno-kulturalnych udogodnień jest jednak znacznie trudniejsza i wymaga pogłębionych badań.

Wspólnotowa koncepcja kreatywności zakłada dwukierunkowość. Działalność klasy kreatywnej nie tylko wymaga pewnych rozwiązań i stałego wsparcia, ale też odwdzięcza się. Florida upatruje w niej źródła innowacji i wzrostu wydajności, które w znacznym stopniu przyczyniają się do rozwoju gospodarczego i polepszenia warunków życia [8]. Podkreśla także fakt, że etos kreatywności przenika wszystkie sfery życia, przekształca naszą tożsamość, nasze postrzeganie siebie jako aktorów życia społeczno-ekonomicznego, a także nasze systemy wartości [9].

Stworzenie gospodarki kreatywnej, która byłaby efektywna, czyli przekładała się na rozwój ekonomiczny miasta, regionu, kraju, rodzi potrzebę zarządzania ową kreatywnością. Ponadto, wykorzystywanie potencjału kreatywności na polu gospodarczym sprawia, że pomysły twórczych jednostek, owszem powinny być innowacyjne, ale przede wszystkim użyteczne dla tej sfery. Bez wątpienia jest to kryterium ograniczające, bowiem na wsparcie środowiska mogą liczyć te projekty, które przyniosą pożądane skutki, przede wszystkim ekonomiczne. Nie dziwi zatem fakt, że miasto chętnie udziela wsparcia finansowego festiwalom, które mieszczą się w strategii promocyjnej, a ponadto przynoszą zyski. Florida wskazuje na to, że tarcia między kreatywnością a organizacją są nieuniknione. Nie bierze jednak pod uwagę tego, że może to rodzić poważne konflikty w sferze wartości, wytwarzanych znaczeń, komunikowanych treści. Takie realne zagrożenie istnieje zwłaszcza, gdy współpraca kreatywności i organizacji miałaby się odbywać na gruncie działalności kulturalnej. A właśnie z taką mamy do czynienia w przypadku Babilądu i No Women No Art. 

Próby rozwiązania takich konfliktowych sytuacji prowadzą często do decyzji, które są efektem negocjacji lub też takich, w których rozstrzygający jest głos strony silniejszej. W tym kontekście przydatna jest koncepcja strategii i taktyk Michela de Certeau. Mimo że te dwie drogi „radzenia sobie” odnosi on do sposobów stosowanych przez konsumentów wobec oferowanych im dóbr, produktów, to równie zasadne jest ich zastosowanie do problemu kreatywności i organizacji. Organizację, w perspektywie naszego przedmiotu badań, rozumiem jako organy decyzyjne miasta. Michael de Certeau stwierdza, że strategia występuje wtedy, gdy możliwe jest „wyodrębnienie podmiotu woli i władzy”, czyli na przykład przedsiębiorstwa, instytucji [10]. Poza tym, podmiot musi dysponować „własnością”, która będzie podstawą ustalenia jego relacji z „zewnętrznością”, w której zlokalizowane będą jego cele i zagrożenia [11]. Zdaje się, że taką autonomię, która umożliwia prowadzenie strategii, ma Babiląd. Posiada on bowiem niezależność finansową. Organizuje kursy i warsztaty, które przynoszą dochód, który z kolei tworzy środki finansowe niezbędne do prowadzenia działalności. W odmiennej sytuacji jest festiwal No Women No Art. Jest on bowiem włączony w oficjalny festiwalowy repertuar miasta, w promocję miasta i korzysta z pomocy finansowej władz miejskich i wojewódzkich. Działa w przestrzeni kontrolowanej przez „wroga”, w ramach przez niego skonstruowanych i narzuconych. W tej sytuacji stosować może taktyki. Oznacza to, że korzysta ze „sposobności”. „Zmuszona jest wykorzystywać (…) braki, jakie poszczególne koniunktury ujawniają w nadzorze władzy właścicielskiej. Kłusuje w nich. Zastawia pułapki. (…) Jest podstępem” [12]. Taktyka jest więc sposobem stosowanym przez słabszego.

Powracając jeszcze do koncepcji Richarda Floridy, zauważyć należy, że autor wspomniał o kilku zagrożeniach, które obok licznych korzyści, niesie ze sobą etos kreatywności. Wymienił wśród nich m.in. wzrost poziomu stresu, zaburzenia nastroju, słabe więzi społeczne czy nierówności polegające na tym, że klasa kreatywna zarabia więcej niż inne, mimo że ma przyjemniejszą pracę. Rolę tych skutków ubocznych jednak zmarginalizował. Temat zagrożeń wynikających z elastyczności rynku pracy, częstej zmiany pracy, funkcjonowania jako „wolny strzelec”, podjął Guy Standing w swojej książce poświęconej klasie społecznej, zwanej prekariatem. Autor podkreśla, że prekariusze mają podwójną tożsamość: bohatera i ofiary [13]. Z jednej strony, są tymi, którzy wyzwolili się spod ograniczającej władzy korporacji, są „wolnymi duchami”, ale z drugiej pozbawieni zostali stabilności i bezpieczeństwa. Częste zmiany pracy sprawiają, że nie mają zapewnionych zabezpieczeń pracowniczych, ani stałego, przewidywalnego dochodu. Standing dostrzega w tym źródło frustracji prekariatu, bowiem tworzą go ludzie o wysokim wykształceniu, którzy mimo tego, nie są w stanie osiągnąć stabilności finansowej. Ponadto pozbawieni są tożsamości opartej na pracy i poczucia solidarności zawodowej [14]. Rzutuje to na ich relacje międzyludzkie. Poczucie ciągłej niepewności (przede wszystkim finansowej) rodzi w nich strach przed długotrwałymi związkami emocjonalnymi [15]. Wszystkie te aspekty sprawiają, że udziałem prekariuszy są doświadczenia gniewu, anomii, niepokoju i alienacji [16].

Przyjęty przez nas kontekst teoretyczny pozwala ująć różne aspekty problemu badawczego. Daje podstawę do analizy działalności Babilądu i No Women No Art jako działalności klasy kreatywnej oraz wzajemnych relacji między tymi podmiotami a otoczeniem społeczno-kulturalnym, a także umożliwia dostrzeżenie wynikających z nich zarówno szans, jak i zagrożeń.




[1] R. Florida, Narodziny klasy kreatywnej oraz jej wpływ na przeobrażenia w charakterze pracy, wypoczynku społeczeństwa i życia codziennego, przeł. T. Krzyżanowski, M. Penkala, Warszawa 2010, s. 9.
[2] Ibidem.
[3] R. Florida, op. cit., s.83.
[4] Ibidem, s. 83-84.
[5] Ibidem, s.14.
[6] Ibidem, s. 53.
[7] Ibidem, s. 57-58.
[8] Ibidem, s. 9.
[9] Ibidem, s. 42.
[10] M. de Certeau, Wynaleźć codzienność. Sztuki działania, przeł. K. Thiel-Jańczuk, Kraków 2008, s. 36.
[11] Ibidem, s. 36.
[12] Ibidem, s. 37.
[13] G. Standing, Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa, przeł. P. Kaczmarski, M. Karolak, http://www.praktykateoretyczna.pl/prekariat/01_Prekariat_Rozdz.1.pdf, [dostęp: 12.06.2013], s.2.
[14] Ibidem, s.17.
[15] Ibidem, s.31.
[16] Ibidem, s.28.


Bibliografia:
  1. Certeau M. de, Wynaleźć codzienność. Sztuki działania, przeł. K. Thiel-Jańczuk, Kraków 2008.
  2. Florida R., Narodziny klasy kreatywnej oraz jej wpływ na przeobrażenia w charakterze pracy, wypoczynku społeczeństwa i życia codziennego, przeł. T. Krzyżanowski, M. Penkala, Warszawa 2010.
  3. Standing G., Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa, przeł. P. Kaczmarski, M. Karolak, http://www.praktykateoretyczna.pl/prekariat/01_Prekariat_Rozdz.1.pdf, [dostęp: 12.06.2013].

wtorek, 21 maja 2013

Krytyczna analiza dyskursu




  1. Rzeczowniki:
Babi Targ
stadion przy Bułgarskiej
Ośrodek Rozwoju Osobistego
„Babiląd”
tłumy
Stadion Miejski w Poznaniu
długa kolejka osób
wymiana
sprzedaż
używane ciuchy
pomysł
Joanna Stankiewicz
przedsięwzięcie
strzał w dziesiątkę
organizatorka
założycielka
uczestnicy
pierwszy raz
dziewczyny
Poznań
Swarzędz
licealistka
ubrania
wystawcy
firmy produkujące biżuterię
giełdy ciuchowe
Kalisz
Trójmiasto
podbój Warszawy
przestrzeń w stolicy
imprezy towarzyszące
Festiwal Malta
wyprzedaż garażowa


  1. Tekst odnosi się do:

  • Babiego Targu zorganizowanego przez „Babiląd” – Ośrodek Rozwoju Osobistego (brakuje jednego członu nazwy; powinno być: Ośrodek Rozwoju Osobistego Kobiet – pominięcie przypadkowe albo celowe – nigdzie, poza nazwą Babi Targ, nie jest sugerowane, że jest to wydarzenie skierowane do kobiet)
  • skierowany raczej do mieszkańców Poznania – tekst zamieszczony na portalu poznan.naszemiasto.pl
  • podkreślanie lokalnego kontekstu: 
- uwagę zwraca podkreślanie miejsca wydarzenia (2x „stadion przy Bułgarskiej”, 1x „Stadion
                 Miejski w Poznaniu” - być może ma to na celu pokazanie, że stadion jest wykorzystywany        
               nie tylko podczas meczów piłkarskich)
- podkreślenie, że zaczęło się to w Poznaniu (a później „podbito” Koszalin, Trójmiasto, a teraz  
  „podbijana” będzie Warszawa)
- wzmianka o współpracy Babiego Targu z Festiwalem Malta – albo podkreślenie lokalnego
  kontekstu, albo chęć nobilitacji Babiego Targu poprzez fakt współpracy z uznanym,
  międzynarodowym festiwalem
- główni aktorzy wydarzenia (w świetle analizowanego tekstu): Joanna Stankiewicz   
  (założycielka „Babilądu”, organizatorka Babiego Targu), ”Babiląd”, Ola, Monika i Weronika –
  licealistki ze Swarzędza, firma produkująca biżuterię reprezentowana przez
  Władysława Miłosza

3. Tropy stylistyczne:
  • kolokwializm: „ciuchy” - podkreślenie swojskiego, niezobowiązującego, luźnego charakteru wydarzenia; „ciuchy” -  niska wartość; charakter zabawy, spotkania towarzyskiego, a nie poważnej wymiany czy sprzedaży
  • metafora wojenna: „podbój Warszawy” – podkreślenie tego, że to w Poznaniu zainicjowane zostało wydarzenie, które teraz będzie zorganizowane także w stolicy; podkreślenie, że to Poznań proponuje coś Warszawie (a nie odwrotnie); wyższość Poznania nad Warszawą
  • hiperbola: „tłumy” - chęć podkreślenia zainteresowania, jakim cieszy się Babi Targ

poniedziałek, 25 marca 2013

"Inny" w mieście


Poznań jest miastem studenckim. Wielość uczelni wyższych i różnorodna oferta kierunków studiów sprawia, że do miasta ściągają młodzi ludzie z całego kraju. Poznańska społeczność studencka jest więc grupą wewnętrznie bardzo zróżnicowaną. Tworzą ją osoby pochodzące z małych wiosek, miasteczek, dużych miast, z różnych regionów Polski. Poznań staje się miejscem, w którym spotykają się różne doświadczenia, zwyczaje, związane z poprzednimi miejscami zamieszkania studentów (ale nie tylko), a więc i różne kultury. Pierwsze konfrontacje studentów spoza Poznania z jego mieszkańcami z pewnością mogą wywoływać uczucie obcości, inności zarówno u jednej, jak i drugiej strony. Czasem rodzi to zabawne sytuacje, na przykład te wynikające z nieznajomości gwary poznańskiej, ale zdarzają się pewnie i sytuacje nieprzyjemne. Na początku wzajemnego poznawania uaktywniają się bowiem stereotypy, które utrudniają komunikację (na przykład te dotyczące osób pochodzących ze wsi).

Moja przeprowadzka do Poznania nie wiązała się z jakąś drastyczną zmianą otoczenia. Od urodzenia mieszkałam w Gnieźnie, które od Poznania dzieli zaledwie około 50 km. W Poznaniu bywałam często i już przed rozpoczęciem studiów zdążyłam go sobie w pewnym stopniu oswoić. Poza tym, pozostałam w granicach Wielkopolski. Nie postrzegałam więc Poznania jako miejsca mi obcego i też nie czułam, że to ja jestem tym „Obcym”. Zdarzyło mi się jednak usłyszeć, że „u was, w tym małym Gnieźnie, to się nic nie dzieje”. Wydaje mi się, że ten sąd był wynikiem patrzenia na innych z perspektywy mieszkańca dużego miasta, który z góry dyskredytuje miejsca mniej widoczne na mapie. Stwierdzenie to nie było bowiem poprzedzone ciekawością dotyczącą oferty kulturalnej Gniezna. Wynikało raczej z uprzedzenia.

Miasto, które próbuje przyciągnąć potencjalnych studentów musi stworzyć przekaz, który trafi do ludzi być może bardzo odmiennych od jego mieszkańców. Co więcej, tych „Innych” jest wielu i oni także różnią się od siebie nawzajem. Relacje miasto – student dodatkowo komplikuje to, że osoby odpowiedzialne za tworzenie komunikatów, które miasto kieruje do studentów, pochodzą z innych grup społecznych niż sami studenci. Na problem społeczno-klasowego zróżnicowania między kodującymi producentami i dekodującymi odbiorcami komunikatów wskazał Stuart Hall. Te różnice powodują, że odbiorca może odczytać komunikat zupełnie inaczej niż chciał tego nadawca. Hall podkreślał, że każdy dyskurs, to inny obraz świata. Miasto stara się tworzyć komunikaty, które będą atrakcyjne dla studentów, które będą odpowiedzią na ich potrzeby, stara się mówić językiem, który do studentów trafia. Czasem okazuje się jednak, że te zabiegi nie odnoszą zamierzonych skutków, komunikacja jest nieskuteczna, co jest wynikiem właśnie tego, że nadawcy i odbiorcy żyją w dwóch różnych światach.     

Nie ma nauki wolnej od wartości


 Taką tezę stawiają Norman K. Denzin i Yvonna S. Lincoln we wprowadzeniu do pracy zbiorowej o znamiennym tytule Metody badań jakościowych. Stwierdzają też otwarcie, że nie ma neutralnych badań jakościowych. Każdy  badacz jest bowiem uwikłany we własną biografię, płeć, klasę społeczną, rasę i wiele innych czynników, które determinują jego przekonania i stosunek do różnych zjawisk, także tych, będących przedmiotem jego badań. Z tego powodu badania jakościowe były krytykowane za nienaukowość i subiektywizm przez  zwolenników pozytywistycznej wiary w prawdę wolną od opinii i osobistych poglądów.

Wyznawcy obiektywnej prawdy z pewnością mogliby podobne zarzuty postawić projektowi badawczemu, który realizować będę wraz z pozostałymi członkami  grupy. Jego temat jest nam bowiem bardzo bliski, a w związku z tym zdystansowanie wobec przedmiotu badań jest trudne lub nawet niemożliwe. Relacje między miastem (w tym wypadku jest to Poznań) a młodymi ludźmi, którzy rozważają, gdzie podjąć studia, osobami już studiującymi i absolwentami, bezpośrednio nas dotyczyły, obecnie dotyczą i zapewne w przyszłości będą dotyczyć. Ponadto, osoby, którym będziemy chcieli udzielić głosu, pochodzą z otoczenia, w którym na co dzień funkcjonujemy. Nie uważam jednak, by było to niekorzystne. Wręcz przeciwnie. Ujęcie lokalnego zjawiska z różnych perspektyw (które będziemy mogli poznać, m.in. dzięki możliwości bezpośredniego kontaktu z osobami związanymi z problemem badawczym) umożliwi diagnozę stanu rzeczy, wskaże ewentualne problemy, a  być może także możliwe sposoby ich rozwiązania.