Poznań jest miastem studenckim. Wielość uczelni wyższych i
różnorodna oferta kierunków studiów sprawia, że do miasta ściągają młodzi ludzie
z całego kraju. Poznańska społeczność studencka jest więc grupą wewnętrznie
bardzo zróżnicowaną. Tworzą ją osoby pochodzące z małych wiosek, miasteczek, dużych
miast, z różnych regionów Polski. Poznań staje się miejscem, w którym spotykają
się różne doświadczenia, zwyczaje, związane z poprzednimi miejscami zamieszkania
studentów (ale nie tylko), a więc i różne kultury. Pierwsze konfrontacje
studentów spoza Poznania z jego mieszkańcami z pewnością mogą wywoływać uczucie
obcości, inności zarówno u jednej, jak i drugiej strony. Czasem rodzi to
zabawne sytuacje, na przykład te wynikające z nieznajomości gwary poznańskiej,
ale zdarzają się pewnie i sytuacje nieprzyjemne. Na początku wzajemnego
poznawania uaktywniają się bowiem stereotypy, które utrudniają komunikację (na
przykład te dotyczące osób pochodzących ze wsi).
Moja przeprowadzka do Poznania nie wiązała się z jakąś
drastyczną zmianą otoczenia. Od urodzenia mieszkałam w Gnieźnie, które od
Poznania dzieli zaledwie około 50 km. W Poznaniu bywałam często i już przed
rozpoczęciem studiów zdążyłam go sobie w pewnym stopniu oswoić. Poza tym, pozostałam
w granicach Wielkopolski. Nie postrzegałam więc Poznania jako miejsca mi obcego
i też nie czułam, że to ja jestem tym „Obcym”. Zdarzyło mi się jednak usłyszeć, że „u was, w tym małym Gnieźnie, to się
nic nie dzieje”. Wydaje mi się, że ten
sąd był wynikiem patrzenia na innych z perspektywy mieszkańca dużego miasta,
który z góry dyskredytuje miejsca mniej widoczne na mapie. Stwierdzenie to nie
było bowiem poprzedzone ciekawością dotyczącą oferty kulturalnej Gniezna.
Wynikało raczej z uprzedzenia.
Miasto, które próbuje przyciągnąć potencjalnych studentów
musi stworzyć przekaz, który trafi do ludzi być może bardzo odmiennych od jego
mieszkańców. Co więcej, tych „Innych” jest wielu i oni także różnią się od
siebie nawzajem. Relacje miasto – student dodatkowo komplikuje to, że osoby
odpowiedzialne za tworzenie komunikatów, które miasto kieruje do studentów, pochodzą
z innych grup społecznych niż sami studenci. Na problem społeczno-klasowego
zróżnicowania między kodującymi producentami i dekodującymi odbiorcami
komunikatów wskazał Stuart Hall. Te różnice powodują, że odbiorca może odczytać
komunikat zupełnie inaczej niż chciał tego nadawca. Hall podkreślał, że każdy
dyskurs, to inny obraz świata. Miasto stara się tworzyć komunikaty, które będą
atrakcyjne dla studentów, które będą odpowiedzią na ich potrzeby, stara się
mówić językiem, który do studentów trafia. Czasem okazuje się jednak, że te
zabiegi nie odnoszą zamierzonych skutków, komunikacja jest nieskuteczna,
co jest wynikiem właśnie tego, że nadawcy i odbiorcy żyją w dwóch różnych
światach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz